splecionych dłoniach. - Po co w ogóle ktos miałby wyskakiwac
nagle na droge, tu¿ przed nadje¿d¿ajacym samochodem? - Chciał miec pewnosc, ¿e kierowca bedzie go widział wystarczajaco długo, by zjechac na bok. Zyskał na czasie. Dlatego ¿e lustro tak silnie odbija swiatło. W przeciwnym wypadku musiałby czekac, a¿ kierowca oswietli go swoimi reflektorami. To dało mu kilka sekund wiecej, a liczyła sie ka¿da sekunda. Wiedział, ¿e kierowca zacznie hamowac i skreci, ¿eby go wyminac. Droga była mokra, Marla Cahill 315 musiała gwałtownie skrecic kierownica i wcisneła hamulec. Udało jej sie nie wpasc na człowieka na drodze, ale uderzyła w barierke. - Janet myslała głosno, mówiac coraz szybciej, w miare jak scena wypadku rysowała jej sie w wyobrazni. - Barierka była w tym miejscu słabsza, pamietasz? Jakby była niedawno zespawana, ale Departament Dróg nie wie nic o ¿adnych naprawach w tym rejonie. - Wiec sadzisz, ¿e ktos zespawał barierke w tym miejscu specjalnie po to, ¿eby ja osłabic, a nie wzmocnic czy naprawic? - Zgadza sie! - Janet, usmiechajac sie szeroko, uderzyła dłonia w biurko. - Chwileczke, nie tak szybko. - Paterno nie poddawał sie jej entuzjazmowi. Było jeszcze wiele innych mo¿liwosci wartych rozwa¿enia. - Nie sadzisz, ¿e troche pochopnie wyciagasz wnioski? Kto mógłby chciec zabic Marle Cahill? I czemu nie miałby tego dokonac w jakis mniej skomplikowany sposób - zrzucajac ze schodów czy podrzynajac gardło? Po co tyle zachodu? Tylko po to, ¿eby wygladało na wypadek? Nie kupuje tego. Cały plan byłby zbyt ryzykowny. Łatwo mo¿na byłoby trafic na niewłasciwy samochód. - Na przykład na cie¿arówke Biggsa. - Chyba ¿e wychodzimy z błednego zało¿enia. Mo¿e ofiara miał byc Biggs - zastanawiał sie Paterno. - Ktos zadał sobie wiele trudu, ¿eby Biggs nigdy sienie obudził, podczas gdy Marla Cahill ze szpitala spokojnie wróciła do domu. Wiec mo¿e to wcale nie o nia chodziło. - Tyle tylko, ¿e Biggs jest czysty jak dziewica, pamietasz? Prawdziwy harcerzyk. - W przeciwienstwie do wszystkich członków rodziny Cahill. - Paterno rytmicznie ¿uł swoja stara gume. Do diabła, ta sprawa doprowadzi go do szalenstwa. - Chyba musimy poczekac i zobaczyc, co pani Cahill ma nam do powiedzenia. 316 Zdaniem Nicka, Conrad Amhurst własciwie był ju¿ jak martwy. Le¿ał płasko na plecach z mnóstwem tubek i rurek przymocowanych do jego ciała, nafaszerowany morfina, otepiały. Kiedy Marla zapukała w futryne drzwi jego prywatnego pokoju, zwrócił w jej strone oczy. - Tato? - powiedziała Marla, podchodzac do łó¿ka. Nick stanał za nia. Nie chciał zakłócac swoja obecnoscia sceny pojednania, jesli o to tu, do diabła, chodziło Fatalnie czuł sie w tym miejscu, mimo całego luksusu i widoku na zatoke. Nie lubił domów opieki, tak samo jak szpitali. W jednym rogu pokoju stała skórzana sofa. Po drugiej stronie znajdowały sie drzwi prowadzace do du¿ej łazienki z