- Jest już ta kawa? - zapytał Nate.
- Na to wygląda. Nalej też mnie. Na nieoczekiwany dzwonek telefonu Larry drgnął. - Kto u diabła dzwoni o tej porze? - zapytał. - No tak, druga nad ranem - zgodziła się Kelsey. - Odbierz. Larry podniósł słuchawkę. Głos Cindy rozbrzmiewał na tyle silnie, że wszyscy go usłyszeli. Zapytała Larry'ego, co robi o tej porze u Kelsey. - Pora to rzecz względna - odpowiedział. - Kiedy wcześniej rozmawiałem z nią przez telefon, była trochę przygnębiona. Poza tym pomyślałem, że warto zobaczyć się z tobą i z Dane'em, więc nałgałem coś w pracy i przyjechałem. Na weekend. 94 Kelsey nie usłyszała odpowiedzi Cindy. Larry odłożył słuchawkę. Kelsey i Nate patrzyli na niego wyczekująco. - Już tu idzie - poinformował Larry. - Dlaczego nie? - odparła Kelsey. - Pora to rzecz względna. Wstała i poszła otworzyć drzwi. - Cześć! - powiedziała Cindy. Larry uściskał ją serdecznie na powitanie. Gdy odwzajemniła się tym samym, zauważył: - O rany, mała, ale silna! Zupełnie jakby objęła mnie anakonda. - Za mocno? Przepraszam. Larry pokręcił głową. - Coś ty. Po prostu nie wiedziałem, że jesteś taka silna. - Trudno. Przy moim wzroście muszę dużo ćwiczyć, żeby wielcy faceci nie mogli spychać mnie z drogi. Kelsey, powinnaś jutro pójść ze mną do sali gimnastycznej. Mam kartę do klubu w tym nowym hotelu. Są tam wszystkie maszyny, jakie można sobie wyobrazić, basen i sauna. Poćwiczysz i poczujesz się lepiej. - Poczuję się lepiej, jeśli zjawi się Sheila - odpowiedziała. Nate stanął koło nich w przejściu między salonikiem a kuchnią. On, Cindy i Larry patrzyli na Kelsey. Tak jak dorośli patrzą na dziecko, które wierzy w Świętego Mikołaja. - Nie ma jej zaledwie tydzień - zauważyła Cindy. - Zostawiała mnie na znacznie dłużej niż tydzień - poinformował obojętnym tonem Larry. 95 - Ona kieruje się zachciankami - dodał cicho Nate. Nadal ją obserwowali. Kelsey pokręciła głową. - Przestańcie - poprosiła -jesteśmy jej przyjaciółmi. Powinniśmy się martwić. Milczeli.