R S

  • Amina

R S

15 May 2022 by Amina

piątku - powiedziała cicho. Uznała, że lepiej będzie nie zaogniać i tak już nieprzyjemnej sytuacji. - Potem wracam do Londynu, do swoich codziennych zajęć. - W porządku - zgodził się Nik łaskawie. - Zostań tu i wypełnij swoje zobowiązanie, ale umówmy się, że już nigdy więcej nie podejmiesz się podobnej pracy. - Nie muszę cię pytać o zgodę na to, gdzie zamierzam pracować. Naprawdę nie potrafisz tego zrozumieć? - Mam prawo wiedzieć, dokąd wywozisz Danny'ego. Od początku ci to powtarzam, ale ty najwyraźniej nie możesz tego pojąć. Ja zaraz wracam do Londynu, bo mam tam kilka spraw do załatwienia, ale na Minorce zostawię swojego asystenta, który będzie cię miał na oku. - Co ty sobie u diabła, wyobrażasz? - wybuchnęła Carrie. - Doskonale wiesz co. Nigdy nie ukrywałem przed tobą, o co mi chodzi, ale nie przyjechałem tu po to, żeby się z tobą kłócić. Chciałem tylko sprawdzić, gdzie jest Danny i czy mu się nie dzieje krzywda. Kiedy dokładnie wracasz do Londynu? - W piątek przed południem - odparła już bez protestów. - Razem z rodziną Elaine. - Wobec tego Spiro zostanie na Minorce do piątku. Będzie pilnował, żeby ani tobie, ani Danny'emu nie stało się nic złego. - Nie wiem, jak ty sobie to wyobrażasz - westchnęła zrezygnowana Carrie. - Ten dom nie należy do mnie. Nie mogę tu nikogo zaprosić, nie mogę... R S - Spiro nie będzie mieszkał w tym domu - wpadł jej w słowo Nikos - ale będzie na ciebie uważał. I postaraj się nie robić żadnych głupstw, a ja się postaram nie zawalić spraw, które musiałem zostawić, żeby cię znów odnaleźć. - Dlaczego ty mi to wszystko robisz? - jęknęła Carrie. - Przecież Danny ani trochę cię nie obchodzi. On ci tylko przeszkadza w tych twoich ważnych interesach. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. - Nikos skrzywił się pogardliwie. - Czy tego chcesz, czy nie, Danny jest moim bratankiem i dlatego bardzo mnie obchodzi. - Więc czemu nie zgłosiłeś się po niego zaraz po śmierci brata? Czemu zainteresowałeś się Dannym dopiero teraz? A może dopiero teraz interesy sprowadziły cię do Londynu i przy okazji postanowiłeś zobaczyć swego bratanka? - Nie miałem pojęcia, że on jest na świecie - mruknął Nik. - Dopiero niedawno się dowiedziałem... Z początku mu nie uwierzyła, ale kiedy na niego spojrzała, kiedy zobaczyła jego zacięte usta i wściekłe spojrzenie, pomyślała, że to może być prawda. Miała go zapytać, jak to możliwe, tyle że właśnie podeszła do nich Elaine z butelką wody mineralnej i dwoma

Posted in: Bez kategorii Tagged: sposób na komary w ogrodzie, zioła na spanie, najdroższe filmy w historii,

Najczęściej czytane:

porwanych.

an43 409 ... [Read more...]

im do łóżka i nie leżą sztywno jak boskie figury. Potem zaczynał wrzeszczeć, aż w końcu zaciągał żonę do sypialni albo rzucał na kanapę. Gdy wracał, w małym domu zawsze panowała ciężka atmosfera. Ale tylko raz posunął się do tego, że pobił córkę. Miała wtedy pięć lat i przez nieuwagę rozlała wiadro mleka, które miało być odstawione na śmietanę. Sunny goniła kota, potknęła się i wpadła na odrapany stary stół, na którym stało naczynie. Chciała złapać wiadro, ale nie zdążyła. Mleko, niczym fala oceanu, wylało się z chlupotem na porysowane linoleum i rozlało się na wszystkie strony. Ojciec palił papierosa w pokoju stołowym i czytał magazyn łowiecki. Usłyszał hałas i jęk dziecka. Był w paskudnym nastroju, bo zdechła mu krowa. Zaklął, gdy zobaczył bałagan na podłodze. - Ty mała fujaro! Co ty sobie, do cholery, wyobrażasz? - Przepraszam, tatusiu. - Przepraszanie nic nie zmieni. Pieniądze za masło i śmietanę przepadły! Na Boga, sprzątaj to! - wrzeszczał, wyciągając butelkę whisky, którą trzymał w kredensie nad zlewem. Na twarzy miał czerwone plamy. Wyrzucił papierosa do zlewu i nalał alkoholu do szklanki. Malutka Sunny wzięła szmatę, ale tylko rozmazała mleko po podłodze. - Do diabła, dziewucho, jesteś taka sama jak twoja matka. To przez tą indiańską krew, która w tobie płynie. - Poszedł na ganek i wziął mopa. - Zacznij od nowa. - Rzucił szczotkę w jej stronę. Ledwie złapała drewniany kij małymi paluszkami. - I zrób to porządnie. Nieźle mnie dzisiaj kosztowałaś. Sunny cała się trzęsła. Potarła mopem podłogę, ale szczotka była sucha i mleko rozmazywało się, spływało pod stół i między stare porysowane klepki. - Czy ty nic nie umiesz? - wrzasnął Isaac, klnąc na głupotę córki. - Tatusiu, staram się. - Łzy popłynęły jej po policzkach. - Więc staraj się bardziej! - Opróżnił szklankę bursztynowego płynu. Na jego twarzy malowała się czysta nienawiść. - Nie powinienem był się z nią żenić. Ale była w ciąży i myślałem, że będziesz chłopcem. - Jego usta wykrzywiły się w grymasie. - A ty jesteś dziewczyną i w dodatku niezdarą. Podłogi nawet nie umiesz zetrzeć! Lepiej się tego naucz, Sunny, bo tylko do tego się nadajesz. Babska robota. Dla Indianki. Jezu, ale ja byłem głupi, że się z nią ożeniłem! - Wlał w siebie resztę wódki, a Sunny zagryzła wargi, żeby powstrzymać łzy, które napłynęły jej do oczu. Ojciec nigdy nie zwracał się do niej tak surowo. Wiele razy przeklinał swoją żonę za to, że była taka piękna, że zaciągnęła go do ołtarza, że okazała się bezpłodna i nie mieli więcej dzieci. Sunny słyszała ich kłótnie. Ojciec przysięgał, że matka chciała tego jeszcze przed ślubem, a Lily krzyczała, że ją zgwałcił i ożenił się z nią tylko dlatego, żeby jej ojcu nie pękło serce. Kłótnie były straszne i gwałtowne. Sunny kuliła się w łóżeczku i zatykała uszy rączkami. Czuła się tak, jakby to ona była przyczyną wszystkich nieszczęść w domu. Ojciec jej nie chciał, a matka, chociaż kochała córkę, była zmuszona żyć z mężczyzną, do którego czuła wstręt. Sunny z trudem przełknęła ślinę, bo zaschło jej w gardle. Jeszcze raz przesunęła mopem, a ojciec, widząc jej daremne wysiłki, zaczął się śmiać złośliwie, jak zawsze, gdy mama mu się sprzeciwiała. - Jesteś do niczego. - Pokiwał głową. Kot zeskoczył z parapetu i zaczął rozmazywać mleczną rzekę. Isaac zaklął po nosem i z całej siły kopnął kota. - Nie! - krzyknęła Sunny. Kociak, miaucząc rozpaczliwie, poleciał nad stołem i uderzył o ścianę. Piszcząc i jęcząc opadał za furkoczącą lodówkę. Isaac odwrócił się do córki, która rzuciła szczotkę i chciała dobiec do zwierzaka. - Dokąd się wybierasz? - Kiciuś... Złapał ją za kołnierzyk sukienki. - Nic mu nie będzie - warknął. Jego oddech był gorący od whisky i dymu. - Rób, co ci kazałem i sprzątnij ten bałagan albo cię zleję, słyszysz? - Nie! - krzyknęła, a on uśmiechnął się. Sunny usiłowała się wyrwać, ale jej bose stopy ślizgały się na mokrym linoleum. Ojciec jej nie puszczał. Trzymając ją za kołnierz, powoli zaczął odpinać pasek. - Nie, tato, nie! - krzyczała Sunny. - Czas, żebyś się dowiedziała, gdzie jest twoje miejsce. Odwróć się! Drżała. Do oczu napłynęły jej łzy. - Proszę, nie... - Wierz mi, dziewczyno, to będzie mnie bolało bardziej niż ciebie. ...

Wyciągnął pasek ze spodni. Sunny zauważyła w jego ciemnych oczach złe błyski. Pod wąsami zebrała mu się ślina. Nagle... Sunny zobaczyła, że ojciec upada na ziemię, trzymając się za klatkę piersiową wywracając oczami. Jego skóra posiniała. Nad nim stała matka. Nie kwapiła się, żeby sięgnąć po telefon, chociaż Isaac nie mógł złapać oddechu. Przeklinał ją i krzyczał, żeby wezwała pogotowie. Widzenie było tak realne, że Sunny przypomniała sobie, gdzie jest, gdy poczuła uderzenie pasa. Krzyknęła głośno i wizja zniknęła w przypływie bólu. Ugięły się pod 17 nią kolana, ale ojciec postawił ją na nogi. - Nie bij mnie! Znowu dostała pasem. Poczuła potworny ból. - Tatusiu, nie! - Szlochała i błagała, ale nie chciał jej puścić. - Nareszcie oberwiesz! Podniósł prawą rękę, ale zamarła w powietrzu, bo otworzyły się szklane drzwi. Jego dłoń głucho uderzyła o ścianę. Do domu wpadła Lily z wiadrem fasoli z ogrodu w jednej ręce i nożem rzeźniczym w drugiej. Była wściekła. Ciemne oczy błyszczały ze złości. - Puść ją. - Lily ledwie poruszyła wargami. Nozdrza drżały jej od tłumionej furii. Isaac prychnął. - Nie będziesz mi grozić, Indianko. - Puść ją. - Lily zacisnęła usta. Wpatrywała się w niego z taką nienawiścią, że Sunny była przerażona zachowaniem obojga rodziców, chociaż to ojciec cały czas trzymał ją tak mocno, że ledwie mogła oddychać. - Ona mnie nie słucha. Uczę ją posłuszeństwa. - A ja cię tak nauczę, że już nigdy nie zrobisz jej krzywdy. Roześmiał się, ale nieco rozluźnił uścisk. Sunny odwróciła się. Mogła swobodnie poruszać nogami. Wywinęła się ojcu z rąk, ale poślizgnęła się i upadła twarzą na lepką podłogę. Isaac wyładował złość na żonie. - Zapłacisz mi za to, Indianko. - To, jak mnie traktujesz nie ma nic wspólnego z nią. - Wiadro wyślizgnęło się Lily z rąk. Długa błękitna fasola rozsypała się po brudnej podłodze. Ciemne palce matki ściskały nóż. - Zabiję cię. - Usta ojca wykrzywiły się w złowieszczym uśmiechu. - I co ona wtedy zrobi, co? - Wskazał kciukiem na córkę. - Będzie musiała zająć się tym, co ty, prawda? Odwalać brudną robotę. Ja się ożenię z miłą białą kobietą. Młodą, która będzie robić to, co jej każę i urodzi mi synów, a twój dzieciak będzie naszym małym niewolnikiem. Lily chwyciła nóż obiema rękami, zaciskając długie palce na kościanej rękojeści. Patrzyła na niego zimnym wzrokiem. Zaczęła powtarzać indiańskie słowa, których Sunny nie rozumiała. Z twarzy Isaaka zniknął głupkowaty uśmiech. Cofnął się o krok i upuścił pasek. Sprzączka uderzyła o podłogę. Dziwna litania trwała. Sunny wyciągnęła rękę i podniosła wstrętny stary pasek. - Nie rzucaj na mnie swoich indiańskich przekleństw - wymamrotał Isaac, odsuwając się od żony. Potknął się o krzesło. Słowa płynęły dalej. Były ciche i łagodne. Toczyły się jak głaz ze wzgórza. - Na miłość boską! Kobieto, co ty mi robisz? Isaakiem szarpnęło do tyłu, jakby pchnęła go niewidzialna siła. Zachwiał się na nogach. Jęknął przeraźliwie i złapał się za klatkę piersiową. - O Boże - wyszeptał. - Słodki Jezu, ona zwariowała. Ratuj mnie. - Kolana ugięły się pod nim i upadł na zalaną mlekiem podłogę. Miał siną twarz. Trzymał się za serce. - Zadzwoń po pogotowie! - wystękał, ale Lily, nie przerywając litanii, cofnęła się o krok. Bosymi stopami rozdeptała fasolę. Trzymała w górze nóż i zawodziła rytmicznie. - Sunny, pomóż mi! - krzyknął Isaac. - Cholera, pomóż mi! Nie mogła tak stać i patrzeć jak ojciec umiera. Podbiegła do telefonu i wykręciła numer. - Mój tatuś umiera - krzyknęła do słuchawki. - Proszę! Pomóżcie nam! - szlochała tak, że ledwie można było ją zrozumieć. - Mój tatuś umiera! Lily nie zrobiła nic, żeby ją powstrzymać, ale też nie pomogła jej. Przyglądała się walczącemu o życie mężowi. - Przeklęłaś mnie! Gdy przyjechała czerwona karetka na sygnale z ochotnikami ze straży pożarnej, Isaac już nie żył. Reanimacja nic nie pomogła. - Miał słabe serce - powiedziała spokojnie Lily, nawet nie udając żalu. Mocno przytulała Sunny. - Ale dzisiaj bardzo się zdenerwował. Stracił krowę i cielaka. Wrócił do domu i wściekł się na Sunny, bo rozlała mleko. Byłam w ogrodzie i zbierałam fasolę, kiedy dostał ataku. Zadzwoniłyśmy natychmiast po pogotowie. Nie dało się go uratować. - Tak było? - spytał Sunny wysoki, szczupły mężczyzna, który palił papierosa. Zapłakana dziewczynka pokiwała głową, choć wiedziała, że to kłamstwo. Myślała, że za karę padnie trupem albo Bóg uczyni ją niemową. Skłamała, bo inaczej matka poszłaby do więzienia, a ona zostałaby sama. Lily nie zmieniła swojej wersji. Trzy dni później Isaac Roshak został pochowany w grobowcu rodzinnym. Sunny nigdy nie zapomniała, Jaką moc miała jej matka. Od tego czasu z szacunkiem traktowała fiolki z proszkiem w szafce matki, swoje wizje i indiańsko-cygańskie pochodzenie. Nie miała wątpliwości, że to matka zabiła ojca. Tak, jakby wbiła magiczny nóż w jego serce. ... [Read more...]

sięgający połowy pleców, jego krótka broda wyglądała jednak na

przyciętą - najwyraźniej facet trochę jeszcze dbał o siebie. Właściwie świadczyła o tym wyłącznie broda. Mężczyzna miał na sobie zgniłozielone spodnie w maskujące plamy i zieloną flanelową ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 wlserwis.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste