Portland, Oregon
Masz ojca?! - Mało prawdopodobne. - Nie wydajesz się z tego zadowolona. - Zadowolona?! - Cztery godziny później Rainie stała w luksusowym pokoju hotelowym i wyjaśniała Kimberly Quincy, jakby ta nie miała własnego rozumu. Dwugodzinną trasę do miasta Rainie pokonała w półtorej godziny. Zajechała drogę dwóm ciężarówkom, paru kierowców poganiała, mrugając światłami i omal nie wjechała w tył radiowozu. Gdyby nie fakt, że znała szeryfa, na pewno zapłaciłaby mandat za przekroczenie dozwolonej prędkości. Wtedy powinna była wziąć głęboki wdech, ale tego nie zrobiła. Kiedy wparowała do hotelu, Quincy drzemał w sypialni. Kimberly gapiła się w telewizor. Ambitna studentka psychologii nie kryła zadowolenia z faktu, że wreszcie coś się dzieje. Rainie zrozumiała, jak się czują szczury doświadczalne. Gdyby w tym momencie Kimberly kolejny raz spojrzała na nią badawczo, w zamian za ziarenka Rainie zaczęłaby wciskać kolorowe guziki. Mimo to podniosła głowę. - Po pierwsze - zaczęła oschle - przyjrzyjmy się domniemanemu tatusiowi, Ronaldowi Dawsonowi, znanemu również z imienia Ronnie. To bandzior! Na dodatek skazany na odsiadkę! W ubiegłym roku wypuszczono go warunkowo z powodu podeszłego wieku. Ma sześćdziesiąt osiem lat i tak zaawansowany artretyzm, że przestał być groźny dla społeczeństwa. Ale kiedy miał trzydzieści parę lat, w bójce w barze nożem myśliwskim wybebeszył jakiegoś faceta. Chwileczkę! Przepraszam! Według jego adwokata Carla Mitza istniały okoliczności łagodzące. Stary dobry Ronnie był taki pijany, że nie wiedział, co robi. Witaj, tatuśku! - Ale wynajął adwokata, żeby cię odnaleźć - powiedziała łagodnie Kimberly. Rainie spojrzała na nią srogo. - Po drugie - kontynuowała - Ronnie poszukuje spadkobiercy dla swoich nieruchomości, ale nawet palcem nie kiwnął, żeby te nieruchomości wziąć w posiadanie. Jego ojciec miał w Beaverton pięćdziesięciohektarową farmę. Ronnie nie pomagał w jej prowadzeniu. Pił, pociął kogoś i poszedł siedzieć. To jego ojciec pracował na farmie. To jego ojciec stworzył tamtą farmę. I to jego ojciec w czasie bumu na nieruchomości we wczesnych latach dziewięćdziesiątych 177 sprzedał farmę przedsiębiorcy budowlanemu za dziesięć milionów dolarów. Chwała tatuśkowi Dawsonowi! Kimberly uśmiechnęła się słodko. - Jak mówią, rodziny się nie wybiera. - Do diabła z Tristanem Shandlingiem! - powiedziała Rainie. - Mów dalej, a zginiesz z mojej ręki. - Daj spokój, Rainie. To są ekscytujące wiadomości! Twoja matka zmarła. Nie miałaś żadnych ciotek, wujów, braci ani sióstr. Zastanów się nad tym. Może jednak masz ojca! Prawdziwego, żywego człowieka, który bardzo chce cię poznać! - Nie ma dowodu na to, że jest moim ojcem - odparła zdecydowanie Rainie. - Może i spał z moją matką trzydzieści dwa lata temu! Ale nie jeden! - Zrobisz analizę krwi? - Nie wiem. - Rainie... - Nie wiem! - Rainie zaczęła machać rękami. - Chcesz znać prawd Mnie to się po prostu nie podoba! - Dlatego, że był skazany?