Nie chcąc zostać uznaną za kobietę erotycznie nieporadną, Jodie przedłożyła kobiecą dumę nad złość. Lekko rozchyliła wargi i otoczyła ramionami jego szyję. Czuła ciepło słoneczne na plecach, ale to dotyk Lorenza rozpalał jej ciało. Jego dłonie pieściły ją pod koszulką, kiedy tak stała na palcach, nachylona nad nim, całując go w bardzo intymny sposób.
Lorenzo otoczył dłońmi jej talię, a potem przesunął je wyżej, na jej nagie piersi. Jodie chłonęła coraz śmielsze pieszczoty wszystkimi zmysłami, całkowicie zatracona w prywatnym świecie erotycznej przyjemności. Do przytomności przywrócił ją dopiero odgłos drobnych kroków pod balkonem. Zesztywniała i oderwała się od Lorenza. - Nie miałeś prawa - rzuciła ze złością. - Więc czemu mnie nie powstrzymałaś? Nie powstrzymała go, bo to, co robił, za bardzo jej się podobało. - Powiedziałeś, że nie będzie między nami zażyłości - odpowiedziała, unikając kłopotliwych wyjaśnień. - To nie zażyłość - wyjaśnił. - Chciałem tylko udowodnić Caterinie, że naprawę mamy zamiar się pobrać. Czyżbyś miała mi za złe tę małą lekcję daną twojemu dziewiczemu ciału? - Ja nie... - Nie jesteś dziewicą? To chcesz mi powiedzieć? - Nie. Chciałam powiedzieć, że nie interesuje mnie seks z tobą. - Czyli jesteś dziewicą? - A jeżeli tak? Czy to przestępstwo? - Nie w świetle prawa, ale przeciw naturze. Jaki pożytek z zamkniętej książki, której nikt nigdy nie czytał? Z piosenki, której nikt nie zaśpiewa? Z zapachu, który nigdy nie uniesie się w powietrzu, albo z kobiety, która nigdy nie krzyczała z rozkoszy pod ciężarem ciała mężczyzny? Sielankową ciszę poranka przerwał warkot silnika. - To Alfredo. - Lorenzo stał się nagle bardzo rzeczowy. - Ubierz się i przyjdź do gabinetu. Alfredo będzie chciał od razu podpisać wszystkie dokumenty. Jodie patrzyła w ślad za nim. Bardzo chciała mu powiedzieć, że zmieniła zdanie. Przebić się przez mur jego arogancji i zniszczyć jego dumę, tak jak on zniszczył jej. Jak mogła tak zareagować na jego pieszczoty? Jak mogła na nie odpowiedzieć? Zapewne uznał już, że może z nią zrobić, co mu się żywnie podoba, i że może ją mieć w każdej chwili. Nie zamierzała na to pozwolić, ale z drugiej strony pokusa, by pojawić się na ślubie Johna i Louise z mężem u boku, była zbyt silna. Czy na tyle, by podjąć ryzyko? Zdecydowała, że tak. Zabrała czyste rzeczy i poszła pod prysznic. Niezależnie od tego, co mówił i robił Lorenzo, ona nie pragnęła intymności z mężczyzną. Skoro John okazał się niegodny zaufania i to w chwili, gdy deklarował uczucie, z pewnością nie powinna ryzykować ponownie. Kwadrans później, wykąpana i ubrana, z wciąż wilgotnymi włosami związanymi na karku, Jodie stanęła na progu gabinetu, który Lorenzo pokazał jej poprzedniej nocy. Mogłaby przysiąc, że nie zdradziła swojej obecności najlżejszym dźwiękiem, podniosła tylko rękę, żeby grzecznie zapukać do drzwi, zanim jednak zdążyła to zrobić, wiedziony szóstym zmysłem Lorenzo stanął w progu, ujął ją za ramię i wprowadził do środka. Dla postronnego obserwatora sposób, w jaki jego mocne, smukłe palce obejmowały jej nadgarstek, mógł się wydawać opiekuńczy, jak typowy gest kochanka pragnącego podkreślić swoje prawo do kobiety. - Już się zastanawiałem, co cię zatrzymuje. - Nie było mnie tylko pół godziny - broniła się słabo. - Dla nas to wieczność - powiedział miękko, rzucając jej spojrzenie tak namiętne, że jej oczy pociemniały i rozszerzyły się zdumieniem. Pomyślała, że wspaniale byłoby być rzeczywiście kochaną i pożądaną przez takiego mężczyznę. Mężczyznę, który nie obawiał się okazywania uczuć. Ale szybko przypomniała sobie, że ani Lorenzo jej nie kocha, ani ona tego od niego nie chce. - Pozwól, Alfredo, że cię przedstawię mojej przyszłej żonie. Prawnik był w tym samym wieku, co Lorenzo, ale nie tak wysoki i przystojny, jak spodziewała się Jodie. Miał jednak bardzo ładne, lśniące ciepłym blaskiem oczy i miły uśmiech. - Lorenzo właśnie opowiadał mi o tobie. Myślałem, że przesadza, ale teraz widzę, że po prostu oddał ci sprawiedliwość - komplementował ją ciepło. Jodie wiedziała, że to tylko uprzejmość, ale nie mogła się powstrzymać i posłała mu uśmiech, od którego na policzkach zrobiły jej się dołeczki. Od razu dobrze się poczuła w jego towarzystwie. - Nic dziwnego, że spieszy ci się do ołtarza, Lorenzo - mówił dalej Alfredo. - Na twoim miejscu... - Ale nie jesteś na moim miejscu, prawda? - uciął Lorenzo, co Jodie odebrała jako nieznośną arogancję. Prawnik jednak nie wydawał się obrażony. Roześmiał się tylko. - Nie potrzebujesz być zazdrosny, mój przyjacielu. Właśnie pytałem Lorenza, gdzie się spotkaliście. Pewno w czasie którejś z jego podróży na tereny dotknięte kataklizmami. Lorenzo bywa tam często jako doradca rządowy przy naszych programach pomocy. - Zwrócił się do niego: - Tak jak zleciłeś, zagwarantowałem pokrycie kosztów opieki medycznej dla dzieci uczestniczących w programie wymiany protez kończyn. - Alfredo odwrócił się do Jodie i obdarzył ją czarującym uśmiechem i lekkim wzruszeniem ramion. - Na pewno już wiesz, że twój przyszły mąż ma serce i kieszeń otwarte dla potrzebujących. Spotkałaś go w trakcie pracy charytatywnej? Jodie przypomniała sobie rzucane wcześniej pod adresem Lorenza oskarżenia i poczuła, że twarz jej płonie. Kątem oka zauważyła grymas na jego twarzy i zrozumiała, że jej przyszły mąż nie jest zadowolony z wynurzeń Alfreda. - Jodie nie ma nic wspólnego z pracą charytatywną - powiedział. - Spotkaliśmy się jakiś czas temu, w Anglii. Zamierzałem przywieźć ją tutaj, żeby poznała babkę, niestety los chciał inaczej... co przywodzi mi na myśl wdowę po moim kuzynie, Caterinę. - Nie będzie mogła zgłaszać żadnych żądań odnośnie do Castillo, jeżeli ożenisz się, wypełniając wolę babki. - Odnośnie do Castillo nie, ale Caterinie wydaje się, że ma jakieś prawa do mnie - wyjaśnił Lorenzo. Alfredo zmarszczył brwi. - To niemożliwe - oznajmił. - Właśnie. Ale, jak obaj doskonale wiemy, ona jest wyjątkowo zachłanna. Zasugerowała mi nawet, że wolą babki było, bym ożenił się z nią. Pozbawiła Gina pieniędzy i zszargała jego nazwisko, a teraz wydaje się jej, że to samo będzie mogła zrobić ze mną. - Rzeczywiście, krążą o niej takie plotki - zgodził się z zażenowaniem Alfredo. - A ja nie życzę sobie żadnych plotek na temat mojego małżeństwa i mojej przyszłej żony. Przypuszczam, że kilka słów szepniętych we właściwe ucho mogłoby zachęcić do ignorowania wszystkich wypowiedzi Cateriny - zasugerował delikatnie. - Doskonały pomysł - zgodził się Alfredo. Jodie w milczeniu obserwowała, jak gładko i subtelnie Lorenzo doprowadza do rozbrojenia Cateriny. Z pewnością był groźnym przeciwnikiem. I ten bezwzględny, arogancki, niebezpieczny mężczyzna dobrowolnie poświęca swój czas i pieniądze ofiarom wojen i katastrof... - Przygotowałem dokumenty, które powinniście oboje podpisać. Najbardziej pomocny okazał się kardynał. Proponuje kościół pod wezwaniem Matki Boskiej we Florencji. Pierwsze zapowiedzi mają zostać ogłoszone w najbliższą niedzielę, więc za ponad dwa tygodnie będziecie się mogli pobrać. Zapowiedzi? Ślub kościelny? Skoro ich małżeństwo miało być tylko tymczasową umową, nie potrzebowało kościelnej celebry. Wystarczyłby zwykły ślub cywilny. Jodie zrobiła krok naprzód, ale Lorenzo szybko odgrodził ją od Alfreda. Poczuła jego palce zaciskające się wokół nadgarstka, a w jego oczach, kiedy podniósł jej zaciśniętą dłoń do ust, wyczytała ostrzeżenie. - Dobra robota, Alfredo - pochwalił, nie spuszczając Jodie z oka. - Prawda, kochanie? - Jego wargi pieściły kostki jej dłoni, każdą po kolei, aż bezwolnie rozluźniła zaciśniętą pięść. - Przygotowałem też stosowne dokumenty w kwestii finansów. Jeden do podpisania przez Jodie, w którym rezygnuje z żądań finansowych w stosunku do ciebie w przypadku rozwodu, a drugi do podpisania przez ciebie, zobowiązującego się w razie rozwodu w ciągu roku od ślubu wypłacić Jodie sumę miliona funtów szterlingów, plus kolejny milion za każdy następny rok małżeństwa. - Podpiszę, że rezygnuję z roszczeń w stosunku do Lorenza, ale nie chcę od niego żadnych pieniędzy - Jodie wypowiedziała te słowa, zanim zdołała to przemyśleć. Zauważyła, że Alfredo wygląda na zasmuconego i zażenowanego. - Rozumiem, że to nieprzyjemne mówić o takich sprawach teraz, zanim jeszcze zostaliście małżeństwem, ale... - Nie chcę tych pieniędzy - powtórzyła Jodie. - Pomówimy o tym później - zaproponował Lorenzo tonem przestrogi i z uśmiechem zwrócił się do Alfreda: - Przed tobą długa droga z powrotem do Rzymu, więc im szybciej uporamy się z tymi dokumentami, tym lepiej. - Dlaczego bierzemy ślub kościelny zamiast zwykłego cywilnego? Alfredo odjechał przed godziną, ale Jodie wciąż miała masę pytań i wątpliwości.