Ruszył wzdłuż korytarza prowadzącego prosto na podwórko. Zmarszczył brwi,
spoglądając na ciemne okna kamienicy, które wychodziły na plac, gdzie czwórka facetów nieźle się bawiła. Dlaczego, do cholery, nikogo nie zaalarmują te odgłosy? Gdy podszedł bliżej, bity chłopak został właśnie powalony na ziemię i Adam mógł dostrzec jego zakrwawioną twarz. Niemal od razu rozpoznał Krystiana. Brunet przeklął w myślach, mimo wszystko się nie wycofując. Dzieciak był w opłakanym stanie… Przecież go tak nie zostawi! Nie miał pojęcia, w co się blondyn wpakował, ale… - Hej, kurwa! – jeden z mężczyzn zauważył go. – Chcesz wpierdol?! – odrzucił puszkę piwa na bok, robiąc krok w stronę Adama, na co ten wyciągnął przed siebie telefon z wybranym już numerem. - Jak zaraz go nie zostawicie, to zajmie się wami policja – zmrużył groźnie oczy. Faceci spojrzeli po sobie, by zaraz przenieść wzrok na bruneta. Serce Adama waliło głośno w piersi, a coś mu w głowie podpowiadało, żeby lepiej wykonał taktyczny zwrot, bo może mu się nieźle oberwać. Wystarczyło jednak, że spojrzał na skulonego, łkającego blondyna. JAK można pobić takie chuchro? Toć to się nawet obronić nie potrafi! Cios poniżej pasa! - Zostawcie go – mruknął najwyższy z nich w czarnej bluzie z białym, połyskującym w świetle lampy napisem „Prosto”. – I tak nieźle pedałowi się oberwało – zachichotał, wymijając Adama i obdarzając go jeszcze pogardliwym spojrzeniem. Brunet cały napięty obserwował jak ci odchodzili. Kurwa, mógł zadzwonić! Przynajmniej dostaliby jakąś nauczkę. Ale był jednak za bardzo zdenerwowany, niewiele w tamtym momencie myślał. Jego wzrok powędrował w stronę trzęsącego się chłopaka, wciąż leżącego na ziemi. Westchnął ciężko, podchodząc do Krystiana i kucając tuż obok. - Żyjesz? – zapytał, szturchając blondyna. Nie chciał okazywać zbyt wiele czułości i tak miał za dużo z nim problemów. Dłonie chłopaka powędrowały do twarzy, dotykając zakrwawionych policzków, napuchniętego oka i rozciętej wargi. - Boże! – zapiszczał. – Nie patrz, nie patrz! – gwałtownie podniósł się do siadu, co spotkało się z jękiem. Bolało! Miał chyba połamane żebra czy coś! Dlaczego go pobili? Wcześniej tylko zaczepiali, nie mogli dać mu spokoju? Przecież nic im nie zrobił! A teraz jeszcze Adam widział go w takim stanie. Co za porażka…! – Jak ja wyglądam? – odwrócił się do niego tyłem, wciąż dotykając opuchniętej twarzy. Adam westchnął ciężko, wstając. - Dotrzesz sam do domu? - Jak ja wyglądam? Okropieństwo! – zaczął ryczeć, ścierając rękawem dżinsowej kurtki krew i jeszcze bardziej naruszając rany. - Kurwa! – syknął brunet, odwracając go do siebie przodem i odciągając ręce od jego zmaltretowanej twarzy. – Wyglądasz jak człowiek pobity, pasuje? Pytałem czy dotrzesz do domu sam. Spojrzały na niego dwa małe, załzawione oczka. Powoli zaczynały już puchnąć, przez co były jeszcze mniejsze niż w rzeczywistości. Do tego makijaż spływał chłopakowi wraz ze łzami, nadając mu żałosny wizerunek skatowanego szczeniaczka. - B-boli – wystękał Krystian, spuszczając wzrok na piasek. Adam odetchnął cierpiętniczo. Za jakie grzechy? - Masz chusteczki? Bo wypadałoby trochę to wytrzeć – mruknął, spoglądając na niego już łagodniej. Blondyn nagle uniósł rękę, chcąc znowu otrzeć twarz szorstkim materiałem kurtki. – Nie tym – syknął, łapiąc go za nadgarstek. – Chcesz to jeszcze bardziej naruszyć? I tak nie wygląda najlepiej! - To nie patrz na mnie! – wybuchł płaczem, krztusząc się przy tym. Adam policzył w myślach do dziesięciu. Nie dość, że go – jakby nie patrzeć – uratował, to ten jeszcze robi problemy! - Gdzie mieszkasz? – zapytał. - N-na Leśnym – wystękał ciężko, pociągając nosem i w miarę się uspokajając. Nie