All-beury chce dosięgnąć właśnie tych gnojków, ich
mężów? Zabija żony, ratując je w ten sposób od ich strasznej doli, po to, żeby pogrążyć facetów? Patston bił dziecko, nie żonę. Obrońca uciśnionych kobiet i dzieci. A może - Shipley wróciła do tej myśli po kilku godzinach, dłubiąc machinalnie widelcem w jednoosobowej porcji rostbefu, kiedy omnibus „Eastendersów" przetaczał się z piskiem przez niedzielne popołudnie - takich skurwieli było więcej? I więcej niż dwie nieszczęśliwe żony? - Boże! - powiedziała głośno, odsuwając talerz. Znów przypomniała sobie broń, jaką posłużył się morderca pani Bolsover. I to, jak Kirby nazwał ją paranoiczką, gdy powiedziała, że coś tu śmierdzi. Zresztą nikt nie chciał słuchać czegoś tak odjechanego. I bezpodstawnego. A bez oficjalnego wsparcia będzie niesamowicie ciężko przesiać stare sprawy morderstw żon w poszukiwaniu niewidzialnych powiązań z Robinem Allbeurym. W takim razie pozostaje tylko jedno, zdecydowała Shipley, pakując swój obiad w starą plastikową torbę z Tesco. Zapytać go. I poszła się ubierać. - Mogę być z panem szczera, panie Allbeury? - Byłbym bardzo wdzięczny. Zatelefonowała wcześniej, by uprzedzić go, że musi zamienić z nim jeszcze kilka słów. Usłyszała coś w rodzaju westchnienia, ale potem prawnik ją zapewnił, że będzie mile widziana. Już w drodze do Shed Tower postanowiła sobie za wszelką cenę go sprowokować, wytrącić z tej wkurzającej chłodnej uprzejmości, może nawet dosięgnąć drugiej strony jego natury. Jeśli oczywiście takowa istnieje, podpowiedział wewnętrzny głos przestrogi. Usiedli na tarasie, za drzwiami salonu, który jak zoba-czyła Shipley, ciągnął się przez całą długość apartamentu. Jak na środek października, było dość ciepło; Allbeury, ubrany w ciemne polo z krótkimi rękawami i dżinsy, sączył wodę mineralną. - Nie rozumiem pana - zaczęła. - A musi pani? - Nie przepadam za łamigłówkami, których nie umiem rozwiązać. Pan jest właśnie jedną z nich. - Każdy człowiek jest zagadką. - Gdybyśmy nie mieli do czynienia z morderstwami dwóch sympatycznych kobiet, guzik by mnie obchodziło rozgryzanie pana. - To dlaczego proponuje pani, bym jej w tym pomógł? - Po raz pierwszy okazał cień irytacji. - Odpowiedziałem najlepiej, jak potrafiłem, na wszystkie pytania i pani, i inspektora Keenana. Ale