Zasmucony blondyn wydął usta w podkówkę. Och, jego książę naprawdę się mu
opiera, ale był pewny, że wreszcie uda mu się go zdobyć. Prędzej czy później. – Słuchaj, znajdź sobie innego frajera, co? – brunet zatrzymał się nagle, stając przed nim i spoglądając na niego groźnym wzrokiem. Krystian zamrugał zdziwiony jego gwałtownością. Po chwili zastanowienia zmarszczył niezadowolony brwi, aż zaciskając dłonie w pięści. - Jak możesz!? To ty jesteś tym jedynym! – powiedział, prawie tupiąc nogą ze złości. Ten stan jednak nie trwał długo, bo jak może złościć się na księcia? Westchnął cichutko, spuszczając wzrok. – Długo się pilnowałem, ale jak cię zobaczyłem, to wiedziałem, że mogę oddać ci pierwszy raz – wyznał, uśmiechając się kącikiem ust. Oczy Adama rozszerzyły się w szoku. - Że co? – wydusił dosyć słabo. – To był twój PIERWSZY raz?! Blondyn powoli zwilżył wargi, potakując niepewnie i spoglądając na swojego księcia zaniepokojony. – Głupi jesteś czy jak? Oddajesz pierwszy raz obcemu facetowi, który wyruchał cię jak pierwszego lepszego w kiblu? Krystian zrobił zapobiegawczy krok w tył, bawiąc się nerwowo palcami. Nie lubił, kiedy ktoś na niego krzyczał. - Ale ja wiedziałem, że jesteś wyjątkowy – powiedział cicho, wbijając wzrok w splecione dłonie. – Kocham cię, ten blondyn nie da ci tego, co ja – dodał jeszcze ciszej. Nastała chwila ciszy, po czym Adam westchnął ciężko, wsuwając ręce w kieszenie i odchodząc. Krystian zastanawiał się, czy może za nim nie pobiec. Dał sobie jednak spokój, dziwnie przybity. Zagryzł wargę, żeby się nie rozpłakać z bezsilności, jaka go wypełniała. Co ten cały Filip miał takiego, że Adam był nim zainteresowany? Może i był przystojny, ale za to jaki chamski! Blondyn poczłapał w stronę przeciwną do Adama, obiecując sobie w duchu, że jeszcze zdobędzie swojego księcia. Każdy książę w końcu kiedyś będzie potrzebować księżniczki. Mimo tych wszystkich zapewnień czuł się okropnie. Naprawdę kochał Adama! Ciągle o nim myślał, a gdy go widział, serce zaczynało bić mu szybciej, wszystkie inne problemy odchodziły w zapomnienie. Tyle że Adam go nie chciał. Szedł przed siebie, tępo wpatrując się w czubki trampek. Chciał być już w domu, przytulić się do poduszki i powiedzieć wszystko Karolowi. Zawsze rozmowy z nim przynosiły dziwną ulgę. Naprawdę go lubił, znali się już bardzo długo i można powiedzieć, że razem odkrywali swoją orientację. Tyle że na początku nikt drugiemu nie mówił, jaka płeć im się podoba i co im się po nocach śni. Opadł na jakąś ławkę, zamierając na dłuższą chwilę. Nie powinien olewać pracy, ale przecież robi to dla swojej miłości, która jest o wiele ważniejsza. Będzie jednak źle, gdy Marta znajdzie kogoś na jego miejsce… Musi jej to wszystko dokładnie wyjaśnić. W końcu wreszcie spotkał swojego księcia, o którym marzy już od czasów, gdy zaczął poznawać swoją orientację! Szkoda tylko, że w jego marzeniach książę kochał go nad życie i gdy tylko zobaczył go pierwszy raz wiedział, że to prawdziwa, jedyna, wielka miłość. Zaczął nerwowo poruszać nogami, odrzucając czarny piasek na boki. Sięgnął po słuchawki, wsuwając je sobie do uszu i zatapiając się w muzyce, która nie była zbyt optymistyczna. Sam nie wiedział, ile siedział już na tej ławce. Stwierdził jednak, że musi wreszcie iść do domu, zjeść porządny obiad i wyżalić się Karolowi. Wyłączył muzykę, chowając słuchawki do kieszeni. Podniósł się, krocząc wolno jakąś blokową uliczką w stronę przystanku autobusowego. Kopnął kamyk, który znalazł się na jego drodze. Nagle usłyszał znajomy głos. Uniósł głowę, przystając i wyglądając zza nierówno przystrzyżonych krzaków, dostrzegając blondyna, rzekomego kochanka Adama, z dwoma psami na smyczy i jakiegoś wysokiego mężczyznę, który wydawał mu się znajomy.