Tak, odpowiedział jego wewnętrzny głos. O wiele za wcześnie.
A jednak Matthew ją pocałował. Nie mógł się powstrzymać. I nie chciał. Jej usta miały smak czerwonego wina. Chciał dalej ją całować, utonąć w tych pocałunkach, chciał ją objąć i czuć, jak ona go obejmuje, a potem... potem zapomnieć o całym świecie. Za szybko. Odsunął się niechętnie. - W porządku... - szepnęła Kat. - Przepraszam. 280 - Nie musisz mnie przepraszać. Ani wracać do hotelu. - Wstała i rozprostowała nogi. - Kanapa jest ciut dla ciebie za krótka, ale i tak powinno ci być wygodnie. Jeśli zechcesz... - Bardzo chcę. - Mam iść po poduszkę i koc? Pokiwał głową. - Proszę. - Trochę kręciło mu się w głowie, ale było to miłe uczucie i mimo ogromnego zmęczenia, nie chciał, by ustąpiło. - Pomóc ci? - Siedź tam sobie. Nie musiała mu dwa razy powtarzać. 51. Obudził się sztywny i obolały, czując przez chwilę niemal rozkoszne otępienie - zanim rzeczywistość dopadła go z całą swą niszczącą siłą. Kat była w kuchni. Miała na sobie ciemny kostium w delikatne prążki z długim żakietem i krótką spódniczką, odsłaniającą piękne, szczupłe nogi. - Wyglądasz fantastycznie - zachwycił się Matthew. - Kupiłam to w sobotę. - Świetna decyzja. - Zerknął na zegarek. - Bardzo wcześnie wstałaś. - Bo muszę jechać aż do Highgate i nie chcę się spóźnić. - Wstawiła filiżankę po kawie do zlewu. - Obsłuż się, dobra? Wszystko, co mam, jest twoje. - W porządku, dziękuję. - Spałeś choć trochę? - Więcej niż w ciągu ostatnich kilku nocy. Sprawdziła czas na swatchu. - Muszę lecieć. - Myślą była już przy czekającej ją rozmowie. - Masz do dyspozycji telefon, łazienkę i co tam chcesz. Czyste ręczniki są na górnej półce w szafie w sypialni. - Kat, idź już, dam sobie radę. - I gdybyś nie miał ochoty wracać do hotelu, możesz się spokojnie wymeldować. - Zawahała się lekko. - Chyba że chcesz wrócić do domu, rzecz jasna. - Wątpię. Jeśli dalej tak pójdzie, to raczej wyląduję na wikcie Jej Królewskiej Mości. - Nie mów tak, nawet żartem! 281 Odprowadził ją do drzwi, zobaczył, że jej teka stoi już w pogotowiu, oparta o ścianę. - Na pewno nie masz nic przeciwko temu, że trochę tu zabawię? - Nigdy nie mówię tego, czego nie myślę. - Coś takiego nie przyszłoby mi do głowy. Była już za progiem, ale zawróciła. - Idziesz do biura? Bo po tym, co ci powiedział Biance.. - Sam nie wiem. To zależy, jak szybko znajdę sobie dobrego prawnika. - Uśmiechnął się do niej. - Spadaj już, Kat. Połamania